Lukasz Piech Blog Strobistyczny » Lukasz Piech Strobist Fotografia

Masthead header

Malinowo oraz Klaas-Jan Huntelaar a sprawa pakistanska

Straszno i śmieszno

Jestem, jestem, nie zaginąłem w akcji. Choć niewiele pewnie brakowało, po ostatnich przygodach z kleszczami, profesjonalną, acz kompletnie nieprzygotowaną do takich interwencji opieką NHS, skalpelami i antybiotykami zalecanymi w przebiegu boreliozy, malarii i cholery…. Miałem nadrabiać zaległości, a tu one rosną i rosną. Sesje jeszcze jakoś staram się robić, mimo braku czasu, ale już z wpisami krucho. No i ciągle pytacie w mailach kiedy relacja z Indii… Wiem, wiem, obijam się. Na usprawiedliwienie napisze, iż nie tylko będzie ona niebawem, ale i okraszona będzie skromną bo skromną, ale jednak relacją video. A w tejże relacji nie zabraknie smaczków takich jak reportaż z najprawdziwszego ślubu hinduskiego, na który wprosiliśmy się przy okazji zdjęć w pewnej wiosce, a na którym panna młoda płakała w niebogłosy przed wyjściem w objęcia pana młodego, który do najszczęśliwszych także nie należał :)
Poza tym, kto w czasie Euro 2012 ma jeszcze czas na czytanie blogów i zajmowanie się fotografią? :) Ja zaobserwowałem, iż w dniach “krytycznych dla sprawy” spotkań (England vs…) biuro pustoszeje już koło 16 tej (w korporacyjnych kalendarzach wielokrotnie spotkałem się z “meetingami” Francja – Anglia, funkcjonującymi na równych prawach ze spotkaniami biznesowymi) , a życie poza barami i knajpkami posiadającymi rzutnik praktycznie zamiera. Aż strach pomyśleć co będzie się działo w UK w czasie olimpiady… choć z drugiej strony maniery kibicowskie na wyspach są w prostej linii emanacją lordowskich manier i najwyższej (acz nudnej) kultury osobistej. Tu nie usłyszy się “Sędzia ty chu..”, tu raczej zauważy się z przekąsem “Decyzja arbitra jest wysoce nieobiektywna”… Jedynymi nie zainteresowanymi meczami są chyba taksówkarze z krajów azjatyckich, głównie Pakistanu, dla których Poland i Holland to w zasadzie to samo i którzy notorycznie komplementują nasz kraj za wyśmienitą grę Klaas-Jan Huntelaar… I ktoś by pewnie pomyślał, że zważywszy na poziom gry naszych piłkarzy nie warto wyprowadzać z błędu, ale ja jakoś protestuję za każdym razem: “Poland, Krakow stag party, Walesa, Solidarnosc, Dudek Dance, not Holland”. Nie pozostaje nic więcej, tylko odwdzięczyć się wyznaniem: “Uwielbiam pana kraj, Indie są takie malownicze” :)

Krwiście modowo

Sesję o której dziś piszę potraktowałem z całkowitym przymróżeniem oka. Głównie jeśli chodzi o nadęcie się na zdjęcia typu beauty oraz fetish/horror itd. Sporo w sieci widziałem zdjęć horroro-podobnych, z modelkami unurzanymi w hektolitrach sztucznej krwi, która aspirowała jednak (przynajmniej na tych fotach) do miana prawdziwej. Zdjęcia miały straszyć, wywoływać emocje w pokoleniu Emo. Modelki związane sznurkiem z Ikei, ketchup na ciuchach, brudne stopy. I wszystko, przy groteskowości pomysłu, wykonywane jest śmiertelnie serio. Dlaczego zatem nie puścić oka do takiej stylistyki i zrobić coś w konwencji żartu? Gdzie krew to ewidentnie sok malinowy, a zamiast ubrudzonych stóp – perfekcyjnie wymalowana modelka? Pomysł wydawał mi się na tyle surrealistyczny, że ciekawy do wykonania :) W czym oczywiście pomogła doskonała Ekipa Kreatywna (nowy termin, trochę kalka językowa, ale jakoś mi spasował, jeśli macie pomysł na inną nazwę – dajcie znać) – fryzjerka Bogusia,  wizażystka Alicja oraz modelka (czy ktoś ją kojarzy z wpisu Hair? Bo wygląda totalnie inaczej!! Ot modelka – kameleon) Anita. Zatem nie należy stylistyki brać jakoś specjalnie na poważnie, nie zamierzam specjalizować się w zdjęciach sztucznej krwi :) Krwi, której dobór polegał zresztą na tym, aby po pierwsze wyglądała jak najbardziej niewiarygodnie, a po drugie by była smaczna dla modelki. Sok malinowy wydał się zatem lepszym wyborem niż np. skondensowany barszcz czy Ketchup z Pudliszek… Największym komplementem więc jest opinia iż krew wygląda na nieprawdziwą – dziękowałbym za takowe spostrzeżenie po stokroć!  Za to zabawa z tymi wszystkimi straszno-smieszno-słodkimi artefaktami była naprawdę przednia, tym bardziej, że w tak doborowym towarzystwie!  Przy okazji sesji Przemek, który zawsze dzielnie znosił pozowanie do wszelakich zdjęć testowych (tak aby ustawić oświetlenie), trochę nam się zbiesił i zmusił mnie do zamiany roli z zza na przed obiektywem. Zatem część test shotów było ze mną w roli głównej! :)

Anatomia sesji

Technicznie sesja wyglądała dość prosto. Jako główne źródło światła używaliśmy beauty disha 70cm z gridem, umieszczonego centralnie nad modelką w typowym stylu Hollywood Glam. Dish to dość ostre i skoncentrowane światło, które stosowane z rozmysłem, może jednak doskonale sprawdzić się w stylizacjach beauty (hmm moze stąd nazwa?). Należy jednak pamiętać, że zwłaszcza gdy stosujemy to oświetlenie z bardzo bliska, światło niezmiernie szybko traci swoją moc i jeśli np oświetlimy twarz z odległości mniej niz 1 metr, to w zdjęciach sylwetkowych nogi będą już o 1-2 EV ciemniejsze. Do wypełnienia cieni stosowałem małej lampki z parasolem, która delikatnie wypełniała światłem okolice brody oraz dodawała charakterystycznych odblasków na malinowej krwi. Nie byłbym sobą gdybym nie skontrował z obu stron. Dla mnie takie światło kontrowe dodaje po prostu trójwymiarowości zdjęciu, pewnej przestrzenności, która w połączeniu z niską głębią ostrości pozwala mi uzyskać mój ulubiony “look” na zdjęciach. Wybór tego czym kontruje zależy głównie od efektu jaki chce uzyskać  oraz kadru, który mam w głowie. Jeśli zależy mi tylko na podświetleniu włosów po bokach głowy (a modelka np nie ma rozpuszczonej fryzury) – stosuję snooty lub wrota z gridem. Jeśli natomiast chcę skontrować także długie włosy i ramiona w szerszym kadrze, zazwyczaj zakładam wąskie softboxy (stripy) z gridem. Grid w tym przypadku pozwala mi skupić wiązkę światła tylko na modelce oraz zapobiega flarowaniu błysku w obiektyw (choć i tak należy na to uważać). Dopełnieniem oświetlenia jest zwykła lampka strobistyczna z papierowym snootem skierowana w tło, ocieplona nieco filtrem CTO. Ostatnio otrzymałem pytanie, jakiego snoota polecam na małe błyskotki. Odpowiedz jest bajecznie prosta – najtańszego. Wystarczy kawałek czarnego kartonu, gumka recepturka i trochę kreatywności, by zrobić całkiem niezły snoot. Zresztą to samo dotyczy grida na systemówki – ten z rurek do Coli działa tak samo jak ten za 40 dolarów od pana Honla, i tak naprawdę różni się tylko ceną….
Przy okazji ciekawostka i szybki konkurs – dlaczego światło ze snoota przybiera kształt snoota, a światło z grida jest zawsze okrągłe? Jeśli znacie odpowiedz na to pytanie – napiszcie ją proszę w komentarzach “fejsbukowych” pod tym postem. Najpełniejsza odpowiedz, która najbardziej spodoba się czytelnikom (na podstawie lajków), może wygrać książkę o tematyce fotograficznej, lub sesję ze mną w dowolnym charakterze (nie chodzi o to że ja mogę pozować, hehe, ale zwycięzca może mi asystować – jeśli fotograf, lub być przed obiektywem – jeśli model/modelka).
Optyka zastosowana to mój niezastąpiony 135 Canona. Jest wąski owszem i w niektórych studiach muszę niestety wyjść za drzwi, aby uzyskać kadr o którym myślę (dzieje się tak niestety w większości krakowskich studio), ale jego plastyka, ostrość i perspektywa wynagradzają wszelkie niedogodności. ISO – standardowe dla mnie, czyli 50. Pisałem ostatnio, że Canon powinien dla mnie wyprodukować limitowaną edycję DSLR z NATYWNYM ISO 50. No cóż, nie chcieli tego dla mnie zrobić, więc skłoniłem się ku innym producentom, nabywając drogą zakupu muzealny egzemplarz średniego formatu, o czym w kolejnych wpisach.

10 komentarze

wyślij do przyjaciela
11 July 2012 - 03:27

Maciej Gowin - Lukasz, fajne foty, przeczytalem co pisales o kulturze osobistej Anglikow i raczej sie nie zgodze :) moze i faktycznie na sedziego tak strasznie nie jada ale juz na pilkarzy leca takie wiazanki ktore ciezko powtorzyc i przetlumaczyc, moze dlatego ze to Yorkshire …co do zmian godzin pracy kiedy gra reprezentacja Anglii to fakt – meczyk to “swietosc”.

23 June 2012 - 21:22

Mariusz Zając via Facebook - Kurcze każdy mówi że tam jakaś akcja , jakiś health brusz… a mordka wycyckana jak ta lala… :) no ale dobra rozumiem, takich tajemnic sie za darmo nie zdradza….

23 June 2012 - 20:58

Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - co ty ja jestem leszcz z obrobki :) Choc chcialbym sie nauczyc. Zadnych specjalnych patentow oprocz jakiejs akcji skin smooth ktora dostalem od kogos 100 lat temu, no i szpachlowania healing brushem

23 June 2012 - 20:53

Mariusz Zając via Facebook - Łukaszu, retuszując swoje modelki/modeli używasz techniki separacji częstotliwościowej czy jakiś inny masz patent ?

23 June 2012 - 19:39

Tomasz - kozackie!! podziwiam

23 June 2012 - 19:22
23 June 2012 - 19:20

Adam Doroziński via Facebook - To gdzie trzeba się wpisać, jak na blogu wtyczka od fejsowych komentarzy daje mi w pysk komunikatem “Wtyczka komentarzy wymaga parametru href.”

23 June 2012 - 19:17

Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - wpisy tu nie wchodza do konkursu :)

23 June 2012 - 19:12

Adam Doroziński via Facebook - Bo światło z grida przybiera kształt oczka grida. Przy czym jak się zacząłem zastanawiać, to wcale to “zawsze okrągłe” nie jest takie oczywiste. Wyobraź sobie, że jakiś wariat założy grid na stripbox…

23 June 2012 - 18:28

Michal Deluga via Facebook - Snoot jest z reguły długi, więc wydostające się światło to głównie promienie równoległe do krawędzi (plus trochę odbić od ścianek w środku). Stąd też jeśli otwór snoota mamy prostokątny to światło też będzie prostokątne. Z tego co też mi wiadomo to światło z grida zależy od wzoru grida (czyli oczek). Jak są sześciokątne to pewnie coś blisko koła będzie. :-)

Napisz do mnieWrzuć na fejsaPin it!

Hair

Brudny, niedomytek, w stajni ciągle śpi

Ostatnio średnio u mnie z czasem. Średnio wiem jak się nazywam, jaki jest dzień tygodnia, gdzie jestem. Po ostatniej niedzieli pobiłem chyba nieoficjalny rekord zmarnowanych godzin na lotniskach, po tym jak w 24 godziny, bez przystanku we własnym mieszkaniu zrobiłem trasę New Delhi – Kijów – Warszawa – Bruksela – East Midlands Airport – Derby. I wszystko to znosząc spojrzenia wszystkich tych panów pod krawatem, podróżujących do Brukseli, którzy z nieskrywaną niechęcią spoglądali na mnie jak na ćpuna- nie domytego od 2 dni, w ciuchach brudniejszych od odzienia roboczego górnika z przodka. I wcale się nie wyżalam, skoro słowo się rzekło i blog nadal żyje, trzeba wreszcie usiąść do nadrabiania zaległości! Nota bene ta jakże osobliwa podróż lotnicza to wynik mojej wyprawy do Indii, z której zdjęcia gdzieś juz krążą w sieci, a o której niebawej napisze na blogu, prezentując jej fotograficzne efekty. Powiem tylko, że było naprawde. Bez turystycznych atrakcji, bez wygód, klimy i drinków z parasolkami. Było prawdziwie, o ludziach, o życiu, o tym co ważne. Pozwoliło mi zrozumieć jakie zdjęcia chce robić. Wcześniej, przy okazji warsztatów u Lary zrozumiałem czym chcę je robić, zatem pomysł na siebie jako “pstrykacza” powoli się krystalizuje, ewoluując nieco od tego co robiłem dotychczas. Zobaczymy co z tego wyniknie.

Ale do brzegu. Niedawno kolejny raz było mi dane pracować z genialna fryzjerką Bogusławą Chmiest, która potrzebowała zdjęć swoich genialnych fryzur na konkurs Colortrophy organizowany przez L’Oreall. Na tego typu współprace godzę się nader chętnie, tym bardziej że kreatywna ekipa zgoła wyśmienita - Anita Szydłowska jako modelka (modelka, z którą stworzyłem jeszcze krwawo-soczystą sesję, czekającą cierpliwie na publikację na blogu) i Weronika Gwiazda, która pędzlem i innymi atrybutami wizażowymi potrafi wyczarować naprawdę cuda. Mi pozostało zatem “kliknąć” parę zdjęć, które jak najlepiej pokażą tytaniczną pracę fryzjerki i całej twórczej drużyny. Piece of cake :) Z relacji zainteresowanych wiem, że prezentowana fryzura (robi wrażenie, co nie?) to efekt wielu godzin morderczej pracy – koloryzacji, fryzur próbnych i właściwego czesania. Zatem praca stylisty fryzur to kompletnie coś innego niż ja (potocznie) myślałem, kiedy przychodzę do pani Basi na mieście by “troche ściać góry a tył i boki maszynką” :)

Konkurs L’Oréal Color Trophy ma ponad 50-letnią tradycję i odbywa się w ponad 30 krajach. Od Londynu po Tokio prezentowane są najnowsze trendy we fryzjerstwie, które przenikają się z tendencjami ze świata mody.

Jury tegorocznej edycji L’Oréal Color Trophy z ogromnym zaangażowaniem oceniało 127 prac, które trafiły pod obrady półfinałowe. Nie obyło się bez burzliwych dyskusji i merytorycznych sporów, które doprowadziły do wyłonienia 20 najlepszych zdjęć oraz przyznania wyróżnienia.

Obrady jury odbyły się 15 maja 2012 roku. Zdjęcia wyeksponowano w imponującej przestrzeni ekskluzywnego Domu Handlowego Vitkac przy ul. Brackiej w Warszawie.Przewodniczącym jury był Charlie Le Mindu – kontrowersyjny fryzjer, perukarz i projektant mody, którego kreacje nosi m.in. Lady Gaga. Obok niego zasiadły wielkie osobistości polskiego fryzjerstwa: Leszek Czajka – Ambasador L’Oréal Professionnel oraz Honorowy Ambasador marki – Jacek Tatormir. Grono fryzjerów dopełniła przedstawicielka młodego pokolenia – zwyciężczyni drugiej edycji konkursu L’Oréal Color Trophy – Agata Kociołek. Do jury zaproszono również redaktor naczelną magazynu VIVA! – Katarzynę Przybyszewską oraz redaktor naczelną magazynu VIVA! Moda – Agnieszkę Ścibior.

Praca Bogusi jest wiec w półfinale (czemu kompletnie się nie dziwie) i czeka także na waszą pomoc i glosy! http://www.colortrophy.pl/prace-po-fina-owe-3/?start=9#364

 Technikalia

O fryzurze i całym kreatywnym zespole można się rozpisywać godzinami. Ale Was pewnie interesuje także jak zdjęcia zostały zrobione. ISO – moje standardowe 50 (Canon powinien wypuścic aparaty dla takich świrów jak ja z podstawywym ISO 50 – to taki mój feature request prze pana), przesłona kolo 2,2 na obiektywie Sigma 85 1,4. O Sigmach różnie się mówi na tzw. “mieście”. Znam wielu forumowych proroków wieszających psy na wszelkich sigmach, a to za słaby focus, a to za aberracje (nie wiem o co chodzi, ale w wikipedii znalazlem ze aberracja to inaczej zboczenie… hmmm), a to na plastikową budowę. A ja powiem tak – może i plastikowy, ale gwoździ nim wbijać nie będę. Za to robie nim zdjęcia, a do tego celu to jeden z lepszych obiektywów jakie miałem :)

Od góry świeciliśmy dużą oktą, umieszczoną centralnie nad modelką dla uzyskania klasycznego hollywoodzkiego butterfly. Aby rozjaśnić cienie lekko z prawej strony osi optycznej błyskałem małą lampką przez parasolkę (czasem błyskałem, czasem nie, moja lampka Sigma jest nieco kapryśna). Ta lampka z boku robiła też dla mnie fajną robotę jeśli chodzi o odblaski na sukni, która zdobiona była błyszczącymi cekinami, bardzo fajnie reagującymi na takie światełko od dołu. Kontry to 2 strip softboxy. Chciałem stripy zamiast wrót, które standardowo używam z kilku powodów: po pierwsze chciałem bo musiałem – w studio w którym robiliśmy zdjęcia nie było niestety pary wrót. Po drugie – chciałem oświetlić neico więcej – długie włosy Anity, detale sukni, zatem stripy były do tego wręcz idealne. Na tło użyłem jednej lampy studyjnej ze snootem, na który w mega-niefachowy sposób zamontowałem filtr CTO od zwykłej systemowej lampki. (Przy okazji wydaje mi się ze ów filtr zgubiłem, ale sesja bez strat to nieudana sesja).

 PS: Dziekuję wszystkim za miłe komentarze po “reaktywacji” bloga. Sporo mnie kosztowała ta decyzja, dlatego doceniam bardzo fakt, iż została tak miło przyjęta. Obiecuję już niedługo nadrobić wszelkie zaległości, te sesyjne i te podróżnicze. Na koniec mała zajawka – backstage z Indii, z moją wierną i nieodzowną asystentką, która przez przypadek jest także moją kochaną żoną. Asia w Indiach zamiast wylegiwać się i opalać całymi dniami, dzielnie asystowała, dzierżąc w dłoni lampę z parasolką :)

12 komentarze

wyślij do przyjaciela
21 June 2012 - 07:50

Krzysztof Serafiński - 85mm 1,4 Sigmy również używam przy Nikonie D700 i uważam je za jedne z najlepszych szkieł jakie miałem. W ogóle to jeszcze mam 50mm sigmy i 24mm :) Ta ostatnia najgorzej wypada ale daje radę ;)

21 June 2012 - 07:48

Krzysztof Serafiński - Łukaszu świetnie że wróciłeś i zarażasz swoją pasją. Pozdrawiam i życzę wielu świetnych sesji !!!

4 June 2012 - 07:41

Darek - Hej Łukaszu. Przydałby się jakiś nowy tutorial :))) Bo zdjęcia są boskie. Pozdrawiam

30 May 2012 - 10:14

Sławek Staniek - oglądam te zdjęcia z niekłamaną zazdrością ;) trzymaj się chłopie

26 May 2012 - 18:11

Martyna - Świetne zdjęcia :)

21 May 2012 - 17:27

Lukasz - Fomei Panther 600 mini, swietna lampa z bateria!

20 May 2012 - 12:31

Kuba - Łukasz co Asia trzyma na tym kiju? Co tam jest założone?

19 May 2012 - 20:23

Damian - Dzięki za reaktywacje bloga… choć podrabiaczy jest mnóstwo to jednak daleko im do pierwowzoru.

19 May 2012 - 17:46

Sonia Z - Uwielbiam i kocham te zdjecia!!!

19 May 2012 - 17:44

ania - genialne zdjecia!!!!! Uwielbiam

19 May 2012 - 11:22

Piotr - Gratulacje :-)
Odpocznij i ròb to co robisz najlepiej :-)

Napisz do mnieWrzuć na fejsaPin it!

London Calling

Wracamy

Jakiś czas temu żegnałem się z moimi czytelnikami na, jak mi się wtedy wydawało, dłuższy czas. Pomyślałem wtedy, że może wypadało by podać przynajmniej zachowujące pozory racjonalności powody takiej decyzji. Jednak po zamknięciu bloga, nie było już takiej możliwości i moje szanse na wytłumaczenie takiej a nie innej decyzji były praktycznie równe zeru. A złożyło się na decyzję o dłuższej przerwie przynajmniej kilka czynników, wśród których moja przymusowa acz czasowa emigracja jest jednym z wiodących. Czasu na zdjęcia jest naprawdę niewiele, a już na prowadzenie bloga prawie wcale. Przynajmniej tak mi się wydawało. Raptem… do dobra, nie tak raptem, bo to dojrzewało we mnie już od jakiegoś czasu. Lecz obecnie definitywnie mogę stwierdzić – żyję i mam się dobrze! 

Mało tego, blog także wraca do życia. A w tzw “międzyczasie” (choć pewnie moja pani polonistka wyklęła by mnie za ten neologizm) działo się także i fotograficznie. Bo nawet w sytuacji, kiedy jestem w Polsce tylko 2 dni w tygodniu, od mniej więcej piątku po południu do niedzieli rano, to pasja fotograficzna nie daje o sobie zapomnieć. To wcale nie takie proste kompletnie zapomnieć o zdjęciach. Fotografia mentalna nie daje zapomnieć. Nawet bez aparatu ciągle postrzega się świat kadrami, ciągle po głowie chodzą przesłony, czasy, ISO.

Poza tym fotografia, jak każdy nałóg, daje klasyczne objawy odstawienne. Jestem palaczem, więc wiem o czym mowie. Fotografia działa tak samo:

  • Godzina po sesji – faza pre-euforyczna. Wracasz do domu i jesteś pewien, że zrobiłeś właśnie sesję życia. “Szympansujesz” w ekranik aparatu i poszukiwaniu ulubionych zdjęć z sesji. Gorsza sprawa jeśli wracasz do domu samochodem, gdyż przeglądanie zdjęć w czasie jazdy (choć i tak to zrobisz, mimo moich przestróg) grozi śmiercią lub trwałym kalectwem. Zgubiłeś lampkę i 2 wyzwalacze, ale jakoś ci to (jeszcze) nie przeszkadza. “Jest wojna, są straty” – myślisz – “Ważne, że foty są zajebiste!”
  • 2 godziny po sesji – faza euforyczna. Po zgraniu materialu na komputer ostatecznie przekonujesz się, że to była twoja sesja życia. Wszystko jest idealne, nawet 2 statywy, śmietnik i 3 emerytów w kadrze ci nie przeszkadza. “To się wytnie na Szopie” – myślisz. Robisz sobie kawę, mimo, iż minęła właśnie 12 w nocy, bo pewnie do 6 rano posiedzisz nad obróbką. Tylko czemu ten Szop tak wolno działa. Gdyby był 2 razy szybszy, obrobiłbyś przez nockę 2 razy więcej zdjęć. “Za następną wypłatę kupuje procek i7 i trylion ramu. Albo nie, pół tryliona i tą nową eLke 24-70, która wychodzi na lato”.  Godziny płyną… (w alkoholizmie to faza ostrzegawcza – przerwa w życiorysie)
  • 3 dni po sesji – faza pierwszych symptomów odstawienia ze zdecydowanie negatywnymi wrażeniami. Nic ci się nie podoba. Do bani była ta sesja. Kadry jakieś słabe, ostrość kompletnie siadła. Gdybyś miał lepszy obiektyw, pewnie byłoby znacznie lepiej. Chyba musisz jeszcze poćwiczyć, może jakieś warsztaty, tyle tego teraz na rynku. Może do Grega, on ma wszędzie. No mogłeś tej sesji nie robić, lepiej byś się czuł, a tak to wstyd i niesmak. Ani to pokazać na digarcie bo obciach, ani nic. Na fejsa spoko, tam cie lubią to zalajkują, ale na forum canona to cie zjedzą za te aberracje…
  • Tydzien po sesji – pełna faza odstawienna z elementami pogodzenia się z rzeczywistością. No dobra, nie była taka zła ta sesje, ze 3 zdjęcia są spoko. Nawet jedno ci się bardzo podoba, 2 są OK, a jeszcze ze 3 ujdą. Nie no, bez jaj, nawet się udało. Tylko pasowało by coś zrobić nowego… Przeglądasz flickr, 500px i 1x w poszukiwaniu inspiracji
  • 2 tygodnie po sesji – faza “zjazd”. No kurde pasowało by zrobić jakąś sesję. Tak dawno nie robiłeś zdjęć. Pewnie już dawno zapomniałeś jak to się robi. Wypadłeś z obiegu, pewnie nawet nie będziesz pamiętać jak się kadruje. No koniecznie musisz coś zrobić. Tylko kiedy? I z kim? Przeszukujesz fora, publikujesz ogłoszenia. Przechodząc przez park spostrzegasz jakie tam jest fajowe światło. Tak by tam pasowało tylko dobłysnąć jedną lampką, ustawić modelkę pomiędzy tymi fajnymi gałęziami, a słoneczko zakontruje na włosy. Albo tu, na tej ulicy, można by zrobić szerokim kątem ze słońcem na ramieniu modela. Oj zrobiło by się sesje. Jakoś tak głupio bez aparatu.
Dodam tylko, że faza “zjazd” może trwać bardzo, bardzo długo, w zależności od tego, kiedy wreszcie weźmiesz do ręki aparat aby zrobić kolejną “sesję życia”. A wtedy cykl się zamyka i wracasz do fazy pre-euforycznej.
Powiem tylko, że przechodziłem wszystkie te fazy, zatem pomimo tego, iż blog był oficjalnie w stanie “zawieszenia” od czasu do czasu sięgałem jednak po aparat. Zatem obecnie, po tym jak dojrzała we mnie decyzja o wznowieniu działalności sieciowej, będę skrupulatnie nadrabiał zaległości. Tym bardziej, że otrzymałem naprawdę ponad 100 maili z pytaniami, dlaczego blog już nie działa i kiedy wróce. Niektóre maile były nawet na tyle bezpośrednie, że nie nadają się do cytowania publicznie (“Poje…ło cie??”) Zacznę zatem od..

Z wizytą u Lary Jade

Jako, że co tydzień od niedzieli do piątku rezyduję w “Jukeju”, mogłem wreszcie zrealizować swój plan, który już od dłuższego czasu kłębił mi się w głowie – uczestniczyć w warsztatach organizowanych przez jedną z najlepszych fotografów mody, Larę Jade. Od dawna podziwiam jej postrzeganie świata, pomimo, iż jej podejście do technicznych aspektów fotografii jest diametralnie różne od mojego. Lara to impresjonista, który pracuje głównie ze światłem zastanym, potrafiąc wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Ja natomiast jestem maniakiem błyskania, a każda próba przekonania mnie to sesji z naturalnym oświetleniem najczęściej kończy się karczemną awanturą. Pomyślałem zatem, że coś ciekawego może narodzić się z takiego połączenia i taki krnąbrny entuzjasta strobów, może się czegoś nauczyć. Przede wszystkim jednak zależało mi na poznaniu Lary i zdobyciu inspiracji, podglądnięciu jak ona pracuje, jak kreuje swoje sesje, jak pracuje z ekipą. Bo to dla mnie było sprawą priorytetową. Błędem jest w moim przekonaniu wybieranie się na warsztaty w przekonaniu, iż nauczy się na nich technikaliów, nagle przez parę godzin zdobędzie się wiedzę techniczną, która umożliwi przeniesienie się na “następny level”. Takie cuda to tylko w Erze :) Jeśli natomiast nastawiamy się na to, iż będzie nam dane podglądnąć pewne aspekty pracy tutora, spotkać go, porozmawiać o swoich inspiracjach, namówić do krytyki portfolio itd, to na 100% znacznie więcej wyniesiemy z takich warsztatów.

A Lara to kopalnia inspiracji, przynajmniej dla mnie. Szczególnie, że było mi dane pracować w naprawdę małej grupie .Nie lada gratką dla mnie była także ocena mojego portfolio, gdyż Lara w sposób otwarty i szczery potrafiła doradzić mi, w czym jestem dobry jej zdaniem, nad czym powinienem popracować, a co kompletnie zarzucić. To naprawdę ważny krok w rozwoju fotograficznym i każdego zachęcam do pokazania swoich prac komuś, kogo podziwiają i właśnie u takich osób (zamiast forumowych haterów) szukać porady i konstruktywnej krytyki. Tym milej było uczestniczyć w tych warsztatach, że creative team, współpracujący w trakcie sesji był naprawdę świetny, począwszy od fryzjera, po wizażystkę, stylistkę itd. Zaowocowało to naprawdę ciekawymi stylizacjami, nawiązującymi do najnowszych trędów mody ulicznej.

Nie powiem, dla maniaków sprzętowych (jak ja) było też parę rarytasów. Otóż sesja odbywała się w Hasselblad Studios, zatem mieliśmy pełny dostęp do Hasselblad H4D z przystawką 40Mpix i kompletem obiektywów. Jako, że ten duży, drogi i ciężki kawał sprzętu budził respekt i przestrach wśród uczestników warsztatów, niespecjalnie chcieli oni używać go w trakcie zdjęć, traktując go z należytym nabożeństwem. Właściwie to wśród większości uczestników, bo zapewne nie we mnie – ja z niekłamaną radością i nie zważając na ciężar tego cholerstwa, przez większość czasu fotografowałem sobie tymi cudami. Większość zdjęć z tego wpisu zresztą pochodzi właśnie z owego “cacka”.

Przyszedł także Canon w odwiedziny, pokazując 2 body – 1dX i 5d Mark III, jakies nowe obiektywy, m.in. 24-70 oraz nową lampę. O tych cudeńkach jednak napiszę w osobnym poście, gdyż także nie omieszkałem poddać swoim subiektywnym crash testom :)

OneLight

Wspominałem już wyżej, że Lara to kompletny minimalista oświetleniowy. Pracuje głównie w plenerze ze światłem zastanym. W studio natomiast preferuje dość oszczędne metody oświetlenia. Zatem większość zdjęć w tym poście to klasyczny OneLight. OneLight z ktorego wychodzę jako fotograf, a od którego odpłynąłem przez lata kompletnie. OneLight do którego jakże miło było wrócić! Tym bardziej, że blog wraca, to czemu właściwie i OneLight nie miałby :)

W prezentowanych tu zdjęciach świeciliśmy jednym softboxem pod kątem około 45 stopni, dość blisko modelki/modelek. Takie światło, mimo, iż bardzo proste jest jednym z najbardziej klasycznych metod oświetlenia, dając możliwość pracy z cieniem i półcieniem. Plusem Hasselblad Studios jest rozmiar planu, który daje możliwość oddalenia modelki od tła nawet o kilka metrów. To z kolei wpływa na ilość światła docierającego do tła i pozwala na kreatywne decyzje dotyczące jego koloru. W naszym przypadku tło było zupełnie białe, natomiast poprzez znaczne oddalenie zrobiło się ciemno szare, zgodnie z regułami prawa odwrotności kwadratów. Jest to naprawdę prosty setup, pozwalający jednak na wiele eksperymentów i skupienie się na kadrach, pozach modelki, klimacie zdjęć. Z czystym sumieniem zatem polecam OneLight każdemu, kto zaczyna przygodę z oświetleniem, tak w studio jak i w plenerze. Bo to najprostsza droga do zrozumienia oświetlenia. Kiedy opanuje się jedno światło w plenerze, bardzo łatwo dodać drugie, które jest w pakiecie – słońce, tak aby współpracowało z nami w tworzeniu zdjęcia. A potem już tylko kolejna i kolejna lampka :)

Indie

 W najbliższych dniach mam zamiar spełnić kolejne swoje marzenie fotograficzne – wybrać się do Indii. Tylko ja, moja żona, aparat, jedna mocna lampa plenerowa i wiejskie tereny Rajasthanu. Obserwacja prawdziwego życia, fotograficzny portret tych okolic, strobistyczne podglądanie innych kultur. Strasznie cieszę się na ten wyjazd i wiąże z nim spore nadzieje. Nie omieszkam zatem podzielić się swoimi wrażeniami (i oczywiście zdjęciami) zaraz po powrocie z tego foto-urlopu. Tymczasem “Lukasz Piech Blog Strobistyczny” uważam za (ponownie) otwarty!

37 komentarze

wyślij do przyjaciela
31 May 2012 - 20:22

Czasowstrzymywacz.pl – blog » Archive » Alicia - [...] poczuciu, że trzeba zrobić coś lepszego niż ostatnio! Właśnie przed tą sesją przeczytałem wpis na blogu u Łukasza Piecha (na szczęście postanowił reaktywować bloga!!!!), który bardzo trafnie [...]

31 May 2012 - 18:08

Merhaba dünya! - [...] o tym co ważne. Pozwoliło mi zrozumieć jakie zdjęcia chce robić. Wcześniej, przy okazji warsztatów u Lary zrozumiałem czym chcę je robić, zatem pomysł na siebie jako “pstrykacza” powoli się [...]

21 May 2012 - 19:31

Kshyhoo - Hello Łukasz, Po pierwsze strasznie się cieszę, że wrócileś bo Twoj blog to dla mnie źródło inspiracji, pomysłow, techniki i wszystkich ochów i achów. Po wtóre od kilku lat podziwiam Lare i z odrobiną zdrowej zazdrości patrzę na zdjęcia z jej warsztatów! good to see you back :)Kshyhoo

19 May 2012 - 10:55

Hair » Lukasz Piech Blog Strobistyczny - [...] London Calling [...]

16 May 2012 - 17:39

Sławek - Wiedzialem, że to się tak nie skończy… Kawał dobrej roboty – cieszymy się z powrotu! :)

14 May 2012 - 18:33

Kalina - Bardzo przyjemnie się czyta. Gratuluję lekkiego pióra. Przyznaję, że miewam podobne etapy po sesjowe. Obecnie mam stan poszukiwania i oczekiwania na “sesje życia”. Trudny okres, który tłumię powrotem do zdjęć natury czyli tego od czego zaczęłam swoją przygodę z fotografią.
Tak jak Ty, zastanawiam się czasami- może jakies warsztaty, może ktos coś podpowie, moze ktoś naprowadzi … itd. Technicznie jestem zupełnym laikiem. W studio pracuje tylko z jedna lampą podobnie jak Lara tyle ze daylight. Gubię się w tych wszystkich lampkach i błyskach. Wiem że musze trochę wyjść w plener choć boję się okrutnie. Mam za soba jedna sesję plenerową , ale niestety okazała się być nie tą zyciową ;-). Trzeba próbować – wiem i pewnie będę.
Zafascynowana jestem za to Twoją wyprawą do Indii i owocem tej wyprawy. Fantastyczne zdjecia z jedna lampą :-). Świetny klimat, techniczne doskonałe!!!!!!!!!!!. Piękne zwyczajnie. Gartuluję. Kalina Kocowska

11 May 2012 - 08:45

Kuba - Łukasz bardzo sie cieszę, że blog wraca, piękne prace prezentujesz, mam Twoją strone od dawna w ulubionych i z wielką przyjemnością bedę tu nadal zaglądał.

11 May 2012 - 08:31

Bartosz Mizera - Miło słyszeń, że znów z niecierpliwością będziemy oczekiwać na nowe wpisy na Twoim blogu. pozdrawiam

7 May 2012 - 19:27

LukaszR - Witam z powrotem Profesorze. Zdjecia oczywiscie miazga – szczegolnie pierwsze :)

7 May 2012 - 17:16

Dariusz - … wiedziałem :)

1 May 2012 - 11:30

Od Avatara do Elegancika | Jacek Korzeniewski Fotografia - [...] Pozwolę sobie zamieścić tutaj tylko fragment wpisu Łukasza. Do przeczytania całości zapraszam TUTAJ. [...]

30 April 2012 - 09:09

Jarek Milewski - No! Ulżyło mi. Wiatr w żagle i płyń poza horyzont.

29 April 2012 - 11:33

Pawel - genialne zdjecia jak zwykle. po prostu klasa. fajnie ze wrociles!

28 April 2012 - 07:37

Raf Kuczowicz via Facebook - Swietne opisanie “faz”, najgorsza to ta ostatnia faza “zjazd”, gdzie kazdego dnia powtarzamy sobie wkrotce zrobie zajebista sesje. Indie – brzmi jak projekt ala JoeyL, ja mysle o kilkumiesiecznym wypadzie do Gruzji.

28 April 2012 - 07:37

Wojtek Karas via Facebook - …alleluja…

28 April 2012 - 07:36

Marek Hildebrandt via Facebook - Z pewnością wieeeele osób się ucieszy :)

28 April 2012 - 07:35

Dn Dnphotography via Facebook - i ja się cieszę, że będzie co poczytać

28 April 2012 - 07:34

Krzysiek Kuśmierek via Facebook - Świetny wpis :) Fajnie, że wróciłeś i całkowicie się zgadzam co do “nałogu” :) Pozdrawiam serdecznie!

28 April 2012 - 07:34
26 April 2012 - 12:57

Lukasz - Nie tsak latwo odstawic bloga, to jest jak narkotyk! :)

26 April 2012 - 12:55

Przemek - Hehe
Wiedziałem, że na dobre nie zamkniesz bloga. Zresztą nigdy nie napisałeś tego wprost :) A jak na FB pisałeś jakiś czas temu, że trza wracać do bloga to już zacierałem ręce… Bo lubię czytać Twoje teksty. O zdjęciach nie wspomnę.

26 April 2012 - 09:11

Paweł - Fotografia - I tak zrobię, jak tylko czas pozwoli i będę robić jakąś sesyjke tylko dla siebie ;)

26 April 2012 - 08:43

Lukasz - Jasne, OneLight z blenda to jest to :) Nie skupiasz sie na swiatlach tylko na zdjeciach. No i noszenia mniej :)

26 April 2012 - 08:19

Paweł - Fotografia - Ale się ucieszyłem, gdy na FB przeczytałem że wracasz!
Znów będzie co czytać :)
A OneLight chyba któregoś dnia wypróbuję, albo raczej OneLight+Blenda ;)
Przynajmniej mało do noszenia ;)

26 April 2012 - 07:44

Darek - No w koncu !!! ;)
Gośc okazuje się że Żyje…mało tego miewa sie calkiem dobrze to cieszy :D:D:D ;)

26 April 2012 - 07:32

Lukasz - Pawel – to jest dobry pomysl :)

26 April 2012 - 07:29

Paweł_Sroka - yeeee!!!!
Super bardzo się ciesze.
btw może pomyślisz o relacji z pakowania się do Indii (chodzi oczywiście o sprzęt – takie małe “What is in my camera bag?”)

25 April 2012 - 19:45

Mendosław Upierdliwy via Facebook - Cieszę się że Twój blog wraca. :)

25 April 2012 - 19:44

Sebastian Gryszpanowicz vía Facebook - opis faz, jakbym widział siebie … dokładnie tak to wygląda ;)

25 April 2012 - 19:34

Jacek Rembowski via Facebook - btw ciekawe kto Ci tak brzydko napisał że Cię %$#@… :-)

25 April 2012 - 19:31

Agnieszka Kłosińska via Facebook - kobieta bez skazy ;)

25 April 2012 - 19:30

Bartłomiej Frączyk via Facebook - foty w większych rozmiarach budzą respekt :) czy tam szacun… ;-)

25 April 2012 - 19:29

Jarek Mikus via Facebook - holy shit, ale foty!:D

25 April 2012 - 19:29

Jacek Rembowski via Facebook - Synu! Witaj w domu! ;-)

25 April 2012 - 19:28
25 April 2012 - 19:26

Krzysztof Marciniak - Noooo – kurna w końcu !!!! Zajefajnie że znowu blogujesz !!! Piech RULEZZ!!!

25 April 2012 - 19:20

Ania - Wreszcie!!

Napisz do mnieWrzuć na fejsaPin it!

UV Stories i…

Ultra Sesja

Sesja już raczej z tych zaległych, jednak do tej pory nie było okazji o niej napisać. A generalnie jest o czym, bo była i Sara jako modelka, i Lukasz jako asystent i Joanna jako wizażystka i dyrektor kreatywny. Były nawet ciuchy Doroty, sporo zabawek fluorescencyjnych, chłopaki z IMAGINE, klub Baroque, urlop w robocie (bo sesja rano). Były farby UV, styropianowe kulki połączone rurkami do napojów, bransoletki ze sklepu indyjskiego, prawdziwe perły, które nie chciały świecić, nawet fluorescencyjne wałki do włosów. Były krany kamerowe, z 5 aparatów do VideoDSLR, ogólny harmider i zamieszanie. Generalnie “się działo” !

Sesja ta, ukaże się w najnowszym Musee Magazine, ale przy okazji zgłosiłem jedno ze zdjęć (poniżej) do konkursu magazynu Lidii Popiel “FineLife”, o którym już niejednokrotnie pisałem. Tym razem tematem prac było haslo “Home alone – w oczekiwaniu na gości”. Nie to żebym się chwalił, ale ku mojemu zaskoczeniu, zdjęcie Sary z “odjechaną bransoletną” zostało laureatem tej edycji konkursu FineLife. Podobno wygrałem nawet jakąś drukarkę, ale nie znam jeszcze żadnych szczegółów – podałem adres, poczekam, zawsze drukarka fotograficzna się przyda w domu! :)

Moje boje z UV

Sprawy techniczne nie były najprostsze niestety. Próbowałem się jakoś przygotować merytorycznie do sesji, przeszukując google przez parę ładnych wieczorów. Niestety nie było tego za wiele. Zatem postanowiłem potestować trochę w domuprzed sesją. Po zakupieniu 2 lamp UV – 25W i 85W zamęczałem moją żonę i córkę, poprzez notoryczne gaszenie światła i oświetlanie ich tymi dziwnymi żarówkami UV. Wiedziałem jedno – ISO to nie będzie mój przyjaciel. Kurs fizyki skończyłem już parenaście lat temu, ale przekonałem się, że te lampy przenoszą tylko niewielkie pasmo widzialne. Musiałem więc pomyśleć o tym co na modelce będzie “świecić” jako jedno ze źródeł, a czego użyć jako oświetlenia ogólnego sceny. Wybór padł na softbox 90x60cm, który uprzednio wykleiłem białym papierem do drukarki. Papier odbijał światło UV i dzięki temu uzyskiwaliśmy ładną (acz strasznie delikatną) niebieskawą poświatę. Niestety poświata była bardzo ale to bardzo słaba, zatem moje bazowe ISO musiało być w okolicach 1000. Drugą lampą UV świeciliśmy bezpośrednio na modelkę, z bardzo bliskiej odległości. Jeśli zastanawiacie się, gdzie na secie znajdowała się ta żarówka, to pewnie gdzieś zaraz za obramowaniem kadru. A wszystko znów przez ilość emitowanego światła. Na szczęście makijaż UV oraz wszelkie fluorescencyjne przedmioty w kadrze oddawały sporo światła i działały jak lokalne, małe lampki. Aby uzyskać odpowiedni kolor tła dobłyskiwaliśmy na bardzo małej mocy lampkami z kolorowymi filtrami. W zdjęciach portretowych mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, gdyż podłoga klubu złożona była z kolorowych lamp ok 50x50cm, a owo światło zastane idealnie miksowało nam się z UV pod względem mocy. To szczęśliwy traf, gdyż bardzo trudno było zbalansować światło z naszych “czarnych żarówek” z czymkolwiek innym – błyskiem, światłem zastanym.

Wspominałem już że było ciemno? :) Niestety wymuszało to też na nas dość długie czasy otwarcia migawki – w większości zdjęć jest to 1/50 sekundy lub dłużej. Nie jest to najbezpieczniejszy czas, jeśli chodzi o ostrość zdjęć, zatem najlepiej byłoby używać statywu. Jednak to dość niewygodne rozwiązanie. Naukowcy forumowi powiadają, że bezpiecznie utrzymać w rękach można aparat do czasu o wartości odwrotności ogniskowej. Ja robiłem w zakresie od 50 – 85 mm wiec… byłem mniej więcej w zakresie :) Dobłyskiwanie kolorem też pomagało, gdyż (choć niewiele bo i błyskaliśmy niewiele) zamrażało modelkę. Nie chcę przez to powiedzieć, że 100% zdjęć było ostrych, ba nawet 70% nie było. Ale przy pewnym uścisku aparatu, kontroli ostrości na monitorku i pewnej dozie bezczelności, można było wybrać parę “znośnych” ujęć. Poza tym, tego typu fotografia to nie zupka chińska – super ostra być nie musi :)

UV tworzy też straszne artefakty kolorystyczne. RAW wyglądał dość podobnie do ostatecznych zdjęć, natomiast spotykałem najróżniejsze fenomeny, np wypalenia w kolorze niebieskim, zielonym, czy różowym. Nie próbowałem zbytnio ingerować w kolorystykę tych zdjęć, gdyż uznałem, że skoro charakterystyka tego światła jest taka a nie inna, nie powinienem tego na siłę zmieniać. Jeśli chciałbym zdjęcie bez tych wszystkich aberacji, pewnie zrobiłbym je w studio pod jakimiś super lampami z mega precyzyjną temperaturą barwową. Zatem nic z tych rzeczy – skoro UV tak działa, to tak zostawiam. Obróbka jak wspomniałem ograniczyła się do nasycenia kolorów UV (słabe lampy, jeśli będziecie robić podobną sesję kupcie co najmniej 3 żarówki po 85W) oraz podstawowych korekt portretowych.

Behind the Scenes

Do kompletu brakuje tylko video… No, wait, mamy i video :) Dzięki pomocy niezmiernie zdolnych chłopaków z IMAGINE, pod wodzą Jarka oraz Patryka z Davero,  stworzyli dla nas naprawdę fajny Behind the Scenes. Panowie zawstydzili nawet Turbodymomana i na sesji pojawili się z większą ilością sprzętu niż ja (a to nie proste zadanie), ale mimo tego starali się jak najmniej przeszkadzać na sesji :) Choć mieli swoje upatrzone kadry, do których musieliśmy się dopasować. Ale do wizji takich fachowców z pewnością warto się dopasowywać. Chłopaki wiedzą co robią i robią to naprawdę świetnie. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze kiedyś współpracować!

Drukujemy

Jeden z moich znajomych (przy okazji jeden z lepszych filmowców jakich znam), otworzył właśnie serwis oferujący profesjonalne wydruki fotograficzne. Widziałem jakość tego co potrafi wyprodukować i muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Serwis Forento oferuje wydruki fotograficzne zdjęć w standardach wystawienniczych na papierach Ilford, Epson oraz Harman by Hahnemühle. Dostępne formaty to A3+ (32,9 x 48,3cm), A4 oraz kwadrat o wymiarach 32,9 x 32,9cm. Serwis jest w fazie Beta, jednak system składania zamówień jest w pełny funkcjonalny, jeżeli macie jakieś pytanie, z wielką ochotą Maciek odpowie na każde z nich, pod adresem [email protected]

 Specjalnie dla czytelników mojego bloga mam kupon rabatowy – VO92GB4O66LH. Kupon Rabatowy 10% ważny do 21 marca 2012

 Na koniec…

Na koniec sensu stricte, przynajmniej na tą chwilę, chciałbym Wam podziękować za to, że tak wiernie czytaliście mojego bloga. Te ponad 1000 unikalnych odwiedzin i dziesiątki maili tygodniowo (od razu przepraszam, że nie na wszystkie odpisywałem) to oznaka tego, że to co robiłem było jednak potrzebne i sensowne. To bardzo miłe wiedzie, że choć może nie wszystkie zdjęcia się podobały w równym stopniu, to i tak od paru lat ten blog znalazł swoje miejsce w blogosferze, jako źródło jakiejś tam wiedzy fotograficznej. Strasznie cieszę się, jeśli ktoś podglądnie jeden z moich pomysłów i zrobi go 100 razy lepiej ode mnie, bo na tym właśnie miał polegać ten blog – dać Wam podstawy, które można dowolnie rozwijać. Obecnie postanowiłem zawiesić tą działalność na pewien bliżej nieokreślony czas. Pozdrawiam zatem wszystkich czytelników i polecam się na przyszłość.

Łukasz Piech

 

23 komentarze

wyślij do przyjaciela
25 January 2012 - 17:34

Oktawian - Wspaniałe zdjęcia, przyjemnie podany materiał. Gratuluję

25 January 2012 - 09:11

Ania - Oj strasznie smutno. nie rob tego! Mam nadzieje ze blog i twoje super fotografie wroca

25 January 2012 - 08:50

Jarosław Milewski via Facebook - Łukaszu, niektórych strasznie boli to, że ze szczegółami objaśniasz tajniki kuchni. Poza tym boli tym bardziej, że Twoje zdjęcia są świetne. Taka nasza polska zazdrość, że u sąsiada trawa jest bardziej zielona :)

23 January 2012 - 00:54

Paweł - Bardzo przykre wieści :( Będziemy tęsknić! Byłeś dla mnie fotograficznym mentorem i jak się domyślam nie tylko dla mnie. Odwaliłeś kupę dobrej roboty i za to Ci dziękuje :)

22 January 2012 - 22:32

Igor Wojtkowiak via Facebook - sie Lukasz nie stresuj :) Ci co maja Cie doceniac to sa wdzieczni za to co robisz, reszta to zwykli hejterzy, olac..

22 January 2012 - 22:26

Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - No takich co podaja lipne maile i sobie uzywaja niestety nie brakuje. Dobrze ze filtr spamowy wylapuje tych z lipnymi adresami lub z tych co pisza z tego samego ip a zmieniaja email. Ale to smutne jesli ktos ma odwage pisac tylko jak poda lipne dane. Jak kogos ucieszylo zamkniecie bloga to prosze pod nazwiskiem, z odwaga

22 January 2012 - 21:42

Agata Łyp via Facebook - oj tam oj tam. nie sobie co humoru psuć jednym trollem.

22 January 2012 - 20:45

Michał - To smutna informacja, bo chociaz odzywam sie pierwszy raz tu to w Magie strobizmu i wysilki w kupowanie lamp i nauke pracy na nich wprowadziles mnie wlasnie ty Łukaszu i ze niby teraz co koniec(mam nadzieje ze krotki) no jak to tak no kto teraz bedzie moim idolem i okim bede mowil “Cholera jak on to robi skubany”hehhe. Pozdrawiam i mam nadzieje ze to nie taki Wielki i ostateczny koniec !! :)

22 January 2012 - 19:32

Łukasz Chyrek via Facebook - dobra, to ja też sobie “narzeknę”… na Twoje zawieszenie działalności:))) kurde, wielu osobom bedzie tego brakowalo :) Wez wolne i wbijaj na Jacka nad morze:) Może zmienisz zdanie:)

22 January 2012 - 19:30

Igor Wojtkowiak via Facebook - dobra, udalomi sie

22 January 2012 - 19:28

Igor Wojtkowiak via Facebook - Ty a co sie stalo? akurat jestem a internecie mobinym i nim otworze Twoj blog to tydzien…

22 January 2012 - 19:27

Fotografia Slubna Warszawa via Facebook - ehhe Pan Janek powiedział co wiedział… :)

22 January 2012 - 19:22

Adam Dominikowski via Facebook - A ze o co mu chodzilo?
Z tego co napisales to nie podal maila swego wiec do siebie pretensje powinien gosc miec:)

22 January 2012 - 19:21

Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - tym bardziej ze maila nie pisal, sprawdzilem logi na blogu :)

22 January 2012 - 19:20

Przemek Ziejka via Facebook - choćbyś robił wszystko najlepiej jak tylko potrafisz, zawsze znajdzie się jeden malkontent

22 January 2012 - 19:09

Lukasz - Niestety nie mam zadnego maila z Pana adresu w skrzynce, wiec moze … najpierw nalezalo by go wyslac? Dziekuje za zasmiecenie tych komentarzy biciem piany i to pod bardzo waznym dla mnie ze wzgledow osobistych wpisem. Na przyszlosc prosze najpierw napisac mail a potem smiecic. Pozdrawiam

22 January 2012 - 18:58

Jan - Drogi Panie moj mail jest prawdziwy nie wiem skad taki pomysl ze jest inaczej. Nie sadzilem po prostu ze moge sie spotkac z Pana strony z pospolitym zignorowaniem wiec to nie postawa rozszczeniowa tylko wyraz co najwyzej nieprzyjemnego zaskoczenia. ot wszystko

22 January 2012 - 14:20

Jarek - Ze smutkiem przeczytałem o tym, że zawieszasz pisanie bloga. Zawsze z niecierpliwością czekałem na nowe wpisy. Ten powyżej to jak zwykle u Ciebie klasa sama w sobie. Zdjęcia bardzo inspirujące. Tak to niestety czasami bywa, że z różnych przyczym musimy przynajmniej na jakiś czas odpuścić pewne sprawy na rzecz czegoś ważniejszego. Mam nadzieję, że jednak wróciśz, będę czekał. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

22 January 2012 - 13:09

Lukasz - Jan masz troche roszczeniowe podejscie… Pewnie mail mi umknal,jesli to cos pilnego, napisz jeszcze raz, postaram sie odpisac, zazwyczaj to robie. To jednak nie jest moja praca i nikt mi za to nie placi, robie to bo lubie, wiec ton pretensji w twoim komencie przemilcze. W komentarzu zostawiles zmyslony adres email, wiec nie dales mi nawet szansy do ciebie napisac…

22 January 2012 - 12:43

jan - dzieki za nieodpisanie na mail

21 January 2012 - 16:51

Sława Janek via Facebook - A tego to akurat nie lubię. :(

21 January 2012 - 16:45

Krzysztof Jordan via Facebook - szkoda, mam nadzieję że szybko wrócisz ;] dużo dobrego wniosłeś w moje fotografie i moje podejście do niej, dzięki ;)

21 January 2012 - 16:27
Napisz do mnieWrzuć na fejsaPin it!

Paszkówka

Dotrzymywanie słowa

Pamiętacie konkurs u mnie na fanpejdżu? Zwycięzca miał do wyboru książkę Joe McNally lub wspólną sesję. Niestety było to już parę ładnych miesięcy temu… Konkurs wygrał Wojtek i … próbował się ze mną umówić od dłuższego czasu na jakieś zdjęcia. Niestety przekładaliśmy to chyba ze sto razy, bo najczęściej mi coś wypadało, brakowało czasu itd. Zresztą wiele osób mówi, że umówić się ze mną trudniej niż z premierem. To jednak wcale a w cale nie wynika z tego, że kogokolwiek olewam, po prostu doba jest chyba za krótka. Słowa należy jednak dotrzymywać bezwzględnie, toteż kiedy nadarzyła się okazja wykonania sesji w pięknych wnętrzach pałacowych w Paszkówce, kiedy sfotografować mieliśmy projekty genialnego projektanta, odkrycie Warsaw Fashion Week – Eryka i kiedy do projektu udało mi się pozyskać Sonie i Klaudię, od razu pomyślałem o Wojtku! Potem już tylko wystarczyło wszystko zgrać – terminy, miejsce i oczywiście genialny tandem wizażowy – Asię i Elę. O dziwo wszystko udawało nam się “wytrzasnąć” po prostu magicznie. Pomyśleliśmy o starym telefonie gabinetowym – bam! Jeden wpis na facebooku i po godzinie go mamy (to się nazywa potęga Social Media!), pomyśleliśmy, iż super byłoby mieć psa na sesji – bam! Wchodzimy do pałacu a tam piękny pies, pasujący nawet kolorystycznie do kreacji! Zatem do boju! A no tak, wszystko jest a fryzury? Na szczęście Tymek Pięta jak zwykle stanął na wysokości zadania i mimo, że w drodze na sesje totalnie przysypiał w samochodzie, pokazał, że nie na darmo uważany jest za jednego z najlepszych mistrzów grzebienia w Krakowie :)

Sam pałac – bajka w środku niczego. Odczucia kiedy jechaliśmy na miejsce mieszane – po przebrnięciu przez Skawinę, przemierzaliśmy wioski, w których jedyną atrakcją jest pewnie sklep Społem. Aż tu nagle, kiedy myślałem, że za chwile dojedziemy do wielkiej przepaści, poza którą kończy się świat, jakim go znamy, rzeki wylewają się w czeluść ognia piekielnego, oczom naszym ukazał się pałac godny królów. Zresztą z tego co widziałem na ich stronie, godny także portfeli królów lub przynajmniej szejków arabskich. No ale łoża ponoć 4 osobowe, w każdej komnacie jacuzzi itd itp. Jednym słowem – wypas, szyk i przepych.

Mieliśmy dość sporo czasu i myślałem, że pewnie skończymy wcześniej. Człowiek po fakcie orientuje się, jak bardzo może się pomylić! Nie przewidziałem tego, iż zabierając perfekcjonistyczną ekipę fryzjersko-wizażową, można śmiało w trakcie ich pracy oglądnąć wszystkie części Harry Pottera, wypić 5 piw, przespać się po nich, wykąpać iść na spacer, zrobić prasówkę, znów się przespać i dopiero zabierać się do ustawiania planu zdjęciowego :) No ale coś za coś, chcąc dobre wyniki, warto poczekać!

Opowieści dziwnej treści i pies model

Tak przyznaje – mieliśmy pierwotnie “scenariusz” i pomysł jaki chcemy wyrazić tymi zdjęciami. I przyznaje – część z nich ewoluowało dość mocno w trakcie sesji. Najważniejsze to mieć ogólny zarys tego, co chce się opowiedzieć, jednak czasem pewna przelotna poza już w trakcie sesji powoduje, że pomysł biegnie w nieco innym kierunku. U nas była to opowieść o tym jak jedna z sióstr czeka przy oknie na swojego księcia, mając resztki płonnych nadziei na to, iż kiedyś wróci. On niewracał, w między czasie druga siostra dostaje telefon, on już nigdy nie wróci, załamują się obie, jedna próbuje jeszcze pocieszać itd. Takie tam pierdoły. A skończyło się i tak na tym, że jedna ma być zombie, a skąd mi się to w głowie wzięło, pojęcia nie mam i z góry przepraszam :) Na szczęście modelki mieliśmy naprawdę pro, i pomimo tego, iż nie miały powodów do radości i zaangażowania, z racji pewnych swoich problemów osobistych tego dnia, dawały z siebie absolutnie wszystko. Strasznie przyjemnie pracuje się z kimś, kto szybko rozumie o co chodzi fotografowi, to znacznie większy komfort pracy, niż w przypadku, gdy musimy dyrygować każdą ręką i nogą. To tym bardziej ważne przy pracy z dwoma modelkami, i tym bardziej ważne dla mnie, który swoje wskazówki przekazuje w mniej lub bardziej artykułowany sposób. Jedynym nieprofesjonalnym modelem był niestety Cooper – piękny piesek, który za cholerę nie chciał z nami pozować. Próbowaliśmy mu wytłumaczyć, gdzie ma leżeć, jak ma trzymać nogi, gdzie patrzeć. Ba, próbowaliśmy go nawet przekupić ciastkami. To na nic. Cooper chodził własnymi drogami i miał nas w nosie totalnie. Zatem nie tylko modelki musiały wytrwać w swoich pozach a ja na pozycji, ale czekać musieliśmy także na “zachciankę” naszego modela… W połowie sesji uznał jednak, że jesteśmy totalnymi lamusami i amatorami, i poszedł sobie bez słowa, ale po jego oczach widziałem, że ma dość pracy z takim amatorem jak ja… Ale przyznam, że jako miłośnik macro twarzy, bardzo rzadko mam okazję pracować z trzema modelami na sesji, co wymusiło na mnie całkiem inny reżim pracy, inne przesłony, inną ilość światła, rezygnację z f2, pięknego bokeh itd. Zatem bardzo pożądana odmiana, która otwiera w człowieku pewne nowe rewiry i wyrywa ze sztampy. Ostatnio oglądam przeróżne portale foto (nie, nie, nie zacznę znowu psioczyć na portale) i widzę np milion pincetne zdjęcie tej samej modelki i tego samego fotografa w tej samej pozie i tym samym kadrze. Fajne zdjęcie, ale doskonale wiem, że autor już tak potrafi, a hołduje zasadzie inż. Mamonia z “Rejsu” i lubi tylko te piosenki, które już zna. Wszystko pięknie, tylko jakoś wtórnie. Autor nie robi tego komercyjnie (co bym jeszcze zrozumiał – nauczyłem się jednego i robię to 8h dziennie od poniedziałku do piątku), stąd też moje zdziwienie, że tak się zamyka. Ale ponoć z fotografią jak z boksem, możesz atakować i ryzykować, że albo wygrasz, albo dostaniesz po gębie, lub trzymać gardę przez całą walkę i przemęczyć na punkty. Ja ostatnio ryzykuje, szukam granic. Stąd też zdaję sobie sprawę, że ostatnie sesje mogą wzbudzać skrajne emocje – od zachwytu po wzgardę. No cóż,  bywa:)

A skoro już o bulwersacji, to ile widzieliście portretów z pewnych warsztatów, przedstawiających pewną modelkę w berecie? I to kilkudziesięciu różnych autorów? O warsztatach już było na blogu, więc nie chcę się rozpisywać, ale dla mnie warsztaty mają uczyć patrzenia, zmuszać do bycia kreatywnym, prowokować, otwierać oczy. Budowanie PF na zdjęciach warsztatowych jest dla mnie mega słabe, bo co rusz pojawiają się dziesiątki takich samych portfolio, z tymi samymi modelkami, wizażami, nawet kadrami czy obróbką. Źle się dzieje.. ale nie o tym…

Sztuczne okno

W reakcji na te zdjęcia słyszę skrajne opinie, od najlepszej do najgorszej sesji :) Natomiast najczęściej każdy dodaje, że fajnie połączyłem zastane z okna z błyskowym. A tu niespodzianka – to połączenie to błyskowe z błyskowym! I okna nie ma, zupełnie jak w Matrixie. Okno to po prostu firanka i 2 zasłony (na setupie widać jak zmięte), zawieszone na stojaku do tła. Za firanką umieściliśmy lampę MSN 800 z Fripersa (w niektórych ujęciach także jakąś małą lampkę aby doświetlić dół kadru), tak aby prawie całkowicie ją “wypalić”. To miało być główne źródło światła dla modelki przy oknie. Natomiast druga modelka miała być oświetlona lampą nocną. W teorii moglibyśmy zatem użyć światła zastanego, które owa lampka daje, jednak przy iso 200 i przesłonie f8 jej jasność była oczywiście niewystarczająca. Zatem wrzuciliśmy do niej jedną małą lampkę z pełnym filtrem CTO. Kolejna goła lampką z CTO powędrowała za kadr po prawej, tak aby obrysować nam ciepło modelki. Światło które uzyskaliśmy było bardzo kontrastowe, zatem aby trochę (choć nie całkowicie, bo miało być kontrastowo) rozjaśnić cienie, całą scenę oświetliłem MSN 500 z beauty dishem. Kolejna lampka z CTO i gridem świeciła bądź to na nogi, bądź na Coopera, a jeszcze jedna (uff ale tego było!) z CTO błyskała w sufit i przeciwległą ścianę, tak aby rozjaśnić nam nieco odbicie sali w lustrze.

Lustrze… a no właśnie, sala była pełna luster (hmm czego się mogłeś Piechu spodziewać w “Sali Lustrzanej”) i okien. Co nie jest dobrym połączeniem z błyskaniem, bo przede wszystkim lampy widać na każdym kroku, co ogranicza możliwości kadrowe, a po drugie okno w kadrze ze światłem zastanym jest ciemną plamą… A tu przecież ewidentnie widać, że światło z okna musi być mega jasne:) Problemy, problemy. Najczęściej to co wydaje się na pierwszy rzut oka banalnie proste, w praniu wymaga od nas najwięcej i zmusza nas do kreatywnego wysiłku.

28 komentarze

wyślij do przyjaciela
29 March 2012 - 19:47

Deep Fat Fryer - Widać, że wsadziliście maaaaaaasę pracy. Jestem pełen podziwu. Ja nie mogę ogarnąć dwóch lampek błyskowych, a Ty miałeś masę hardłeru i jeszcze 3 żywe postaci
Deep Fat Fryer

20 March 2012 - 00:49

nieuprzejmy gbur - Od razu zwróciłem uwagę na te okno i coś mi nie pasowało… bo ostatnio fociłem własnie przy oknie i podobnymi lampami i miałem ogromne kłopoty z balansem biel i połaczeniem tych źródeł światła… dlatego zdziwiłem się że tak ciepłe światło z lampy tak dobrze się równowazy z oknem… piękna sesja…

20 January 2012 - 20:45

Marcin B - Świetny pomysł z tym sztucznym oknem – warto mieć coś takiego jak za oknem szaro :-)

18 January 2012 - 08:22

Paweł - Fotografia - Ja mam tą lampkę i sobie chwalę. Niestety mam tylko jedną :/
Ale jak będę przy kasie, dokupie sobie jeszcze jedną, bo inne mam bez regulacji mocy, a ta chińska ma i to jest jej duży plus. Do tego jest całkiem mocna i jak na moje potrzeby – szybka.
Z ręką na sercu mogę ją śmiało polecić.

17 January 2012 - 21:53

janek - Witam
Czy YongNuo YN-460 II – to warta zachodu (tania jak zupka chińska) błyskotka, z przeznaczaniem na statyw w plenerze i wyzwalacz ? Chodzi mi przede wszystkim o wytrzymałość/jakość wykonania (stara C430II zaliczyła kilka chodników, poobijana, ale błyska), czas ładowania w porównaniu do C430II.
Będę wdzięczny za odpowiedz.
Pozdrawiam
JAnek

16 January 2012 - 08:22

Maciej - Krzyśku pełen filtr CTO przy ustawieniu balansu bieli na światło błyskowe, zmieni Twoje światło z lampki systemowej bądź studyjnej na cieplejsze – jednym słowem i prosto powiedziawszy lampka z filtrem CTO będzie udawać żarówkę… – to tak dla amatora :)

Sesja świetna dobrze wykonana. Powodzenia w dalszych pracach.

14 January 2012 - 10:54

Paweł - Wszystko fajnie, ale coś nie pasuje mi oświetlenie pasa.
Nie wiem, moim skromnym zdaniem lajka, pies powinien być mocniej oświetlony od strony tej lampki, a zdecydowanie mocniej jest oświetlony z prawej strony kadru.

13 January 2012 - 17:00

Przemek - Ha, ja od razu wiedziałem, że okno spreparowane jest z lampki/lampek :) Zbyt oczywiste byłoby te naturalne okno jak na kolegę “amatora” ;) Napisałeś we wpisie, że słyszałeś różne opinie o tej produkcji. Ja też mam mieszane odczucia, pierwsze wrażenie miałem średnie, ale po dokładnym przyjrzeniu robią lepsze wrażenie. A po przeanalizowaniu opisanych trudności, jest jeszcze lepiej.

13 January 2012 - 12:16

Ania - Genialne zdjecia i genialna sesja

13 January 2012 - 09:05

Jarek Milewski - Hehe, jak zobaczyłem pierwsze zdjęcie to też się nabrałem, że to błyskowe z zastanym. Fajnie sobie poradziłeś. Respect. Tak na marginesie, uwielbiam sposób w jaki piszesz: konkretnie, na temat i zawsze dodasz jakiąś fajną myśl. Zaraz nabieram ochoty aby złapać za aparat.

13 January 2012 - 07:30

Robert Skutnicki - Super pomysł, zdjęcia oraz realizacja pomimo oporności psa. Bardzo fajny artykuł. Super. Moje uzanie.

12 January 2012 - 20:45

Lukasz - Michal – http://www.paszkowka.pl/ najlepiej do nich napisac. Palac robi wrazenie, sal jest wiele ciekawych, pokoje podobno tez, z jacuzzi.

12 January 2012 - 20:24

Michał - Jak można uzyskać dostęp do tak ciekawych wnętrz? Seria oczywiście super..Łukaszu

12 January 2012 - 16:22

Paweł Woźny via Facebook - rewelacyjne zdjęcia i światło !

12 January 2012 - 16:21

Grzegorz Mudry via Facebook - bardzo ładnie :)

12 January 2012 - 09:02

Karolina Wianecka via Facebook - świetne zdjęcia!

12 January 2012 - 09:01

Jacek Radunc via Facebook - bardzo dobra robota Panie Piech :)

11 January 2012 - 22:47

Lukasz - Zero kokietowania raczej proba przypomnienia ze nie robie tego zawodowo i nie robie warsztatow itd ;)

11 January 2012 - 22:46

piotr - wszystko fajnie, ale czytanie po raz n-ty, jaki to z ciebie amator i jak słabo się znasz pozostawia po sobie lekki smrodek…. no właśnie… czego ??

daj już spokój z tym umniejszaniem się.

nie chcesz się nazwać profesjonalistą ? twoja sprawa.
ale nie kokietuj tak nachalnie…

11 January 2012 - 22:41

Galen - Dobra sesja. Świetny klimat. Bardzo fajne wnętrza i świetne stylizacje. Widać, że wsadziliście maaaaaaasę pracy. Jestem pełen podziwu. Ja nie mogę ogarnąć dwóch lampek błyskowych, a Ty miałeś masę hardłeru i jeszcze 3 żywe postacie. Szacun! Bardzo podobają mi się te złote, ciepłe kolorki ale ja bym trochę z zaturacją zjechał, bo są za pomarańczowe jak na moje oko i nieskalibrowany stary CRT :]
P.S. Mam identyczny telefon :P

11 January 2012 - 22:01

Krzysztof Kempny Photography via Facebook - dobra teraz kumam :)

11 January 2012 - 22:00
11 January 2012 - 22:00

Michał Rajczakowski via Facebook - żeby zróżnicowaś światło i pokazać, ze to po lewej to niby okno – chyba ;)

11 January 2012 - 22:00

Lukasz - Ale w oknie musialo byc biale ;)

11 January 2012 - 21:59

Krzysztof Kempny Photography via Facebook - po co na lampkach miałeś założone filtry CTO? bo z tego co zrozumiałem z wpisu to było używane tylko światło błyskowe

11 January 2012 - 21:59

Karol Zdyb via Facebook - Bardzo dobre zdjecia.

11 January 2012 - 21:57

Daniel - kawal dobrej roboty, osobiscie sie bardzo ciesze ze nie tylko makro twarzy robisz.

11 January 2012 - 21:30
Napisz do mnieWrzuć na fejsaPin it!