
Dotrzymywanie słowa
Pamiętacie konkurs u mnie na fanpejdżu? Zwycięzca miał do wyboru książkę Joe McNally lub wspólną sesję. Niestety było to już parę ładnych miesięcy temu… Konkurs wygrał Wojtek i … próbował się ze mną umówić od dłuższego czasu na jakieś zdjęcia. Niestety przekładaliśmy to chyba ze sto razy, bo najczęściej mi coś wypadało, brakowało czasu itd. Zresztą wiele osób mówi, że umówić się ze mną trudniej niż z premierem. To jednak wcale a w cale nie wynika z tego, że kogokolwiek olewam, po prostu doba jest chyba za krótka. Słowa należy jednak dotrzymywać bezwzględnie, toteż kiedy nadarzyła się okazja wykonania sesji w pięknych wnętrzach pałacowych w Paszkówce, kiedy sfotografować mieliśmy projekty genialnego projektanta, odkrycie Warsaw Fashion Week – Eryka i kiedy do projektu udało mi się pozyskać Sonie i Klaudię, od razu pomyślałem o Wojtku! Potem już tylko wystarczyło wszystko zgrać – terminy, miejsce i oczywiście genialny tandem wizażowy – Asię i Elę. O dziwo wszystko udawało nam się “wytrzasnąć” po prostu magicznie. Pomyśleliśmy o starym telefonie gabinetowym – bam! Jeden wpis na facebooku i po godzinie go mamy (to się nazywa potęga Social Media!), pomyśleliśmy, iż super byłoby mieć psa na sesji – bam! Wchodzimy do pałacu a tam piękny pies, pasujący nawet kolorystycznie do kreacji! Zatem do boju! A no tak, wszystko jest a fryzury? Na szczęście Tymek Pięta jak zwykle stanął na wysokości zadania i mimo, że w drodze na sesje totalnie przysypiał w samochodzie, pokazał, że nie na darmo uważany jest za jednego z najlepszych mistrzów grzebienia w Krakowie :)
Sam pałac – bajka w środku niczego. Odczucia kiedy jechaliśmy na miejsce mieszane – po przebrnięciu przez Skawinę, przemierzaliśmy wioski, w których jedyną atrakcją jest pewnie sklep Społem. Aż tu nagle, kiedy myślałem, że za chwile dojedziemy do wielkiej przepaści, poza którą kończy się świat, jakim go znamy, rzeki wylewają się w czeluść ognia piekielnego, oczom naszym ukazał się pałac godny królów. Zresztą z tego co widziałem na ich stronie, godny także portfeli królów lub przynajmniej szejków arabskich. No ale łoża ponoć 4 osobowe, w każdej komnacie jacuzzi itd itp. Jednym słowem – wypas, szyk i przepych.
Mieliśmy dość sporo czasu i myślałem, że pewnie skończymy wcześniej. Człowiek po fakcie orientuje się, jak bardzo może się pomylić! Nie przewidziałem tego, iż zabierając perfekcjonistyczną ekipę fryzjersko-wizażową, można śmiało w trakcie ich pracy oglądnąć wszystkie części Harry Pottera, wypić 5 piw, przespać się po nich, wykąpać iść na spacer, zrobić prasówkę, znów się przespać i dopiero zabierać się do ustawiania planu zdjęciowego :) No ale coś za coś, chcąc dobre wyniki, warto poczekać!

Opowieści dziwnej treści i pies model
Tak przyznaje – mieliśmy pierwotnie “scenariusz” i pomysł jaki chcemy wyrazić tymi zdjęciami. I przyznaje – część z nich ewoluowało dość mocno w trakcie sesji. Najważniejsze to mieć ogólny zarys tego, co chce się opowiedzieć, jednak czasem pewna przelotna poza już w trakcie sesji powoduje, że pomysł biegnie w nieco innym kierunku. U nas była to opowieść o tym jak jedna z sióstr czeka przy oknie na swojego księcia, mając resztki płonnych nadziei na to, iż kiedyś wróci. On nie
wracał, w między czasie druga siostra dostaje telefon, on już nigdy nie wróci, załamują się obie, jedna próbuje jeszcze pocieszać itd. Takie tam pierdoły. A skończyło się i tak na tym, że jedna ma być zombie, a skąd mi się to w głowie wzięło, pojęcia nie mam i z góry przepraszam :) Na szczęście modelki mieliśmy naprawdę pro, i pomimo tego, iż nie miały powodów do radości i zaangażowania, z racji pewnych swoich problemów osobistych tego dnia, dawały z siebie absolutnie wszystko. Strasznie przyjemnie pracuje się z kimś, kto szybko rozumie o co chodzi fotografowi, to znacznie większy komfort pracy, niż w przypadku, gdy musimy dyrygować każdą ręką i nogą. To tym bardziej ważne przy pracy z dwoma modelkami, i tym bardziej ważne dla mnie, który swoje wskazówki przekazuje w mniej lub bardziej artykułowany sposób. Jedynym nieprofesjonalnym modelem był niestety Cooper – piękny piesek, który za cholerę nie chciał z nami pozować. Próbowaliśmy mu wytłumaczyć, gdzie ma leżeć, jak ma trzymać nogi, gdzie patrzeć. Ba, próbowaliśmy go nawet przekupić ciastkami. To na nic. Cooper chodził własnymi drogami i miał nas w nosie totalnie. Zatem nie tylko modelki musiały wytrwać w swoich pozach a ja na pozycji, ale czekać musieliśmy także na “zachciankę” naszego modela… W połowie sesji uznał jednak, że jesteśmy totalnymi lamusami i amatorami, i poszedł sobie bez słowa, ale po jego oczach widziałem, że ma dość pracy z takim amatorem jak ja… Ale przyznam, że jako miłośnik macro twarzy, bardzo rzadko mam okazję pracować z trzema modelami na sesji, co wymusiło na mnie całkiem inny reżim pracy, inne przesłony, inną ilość światła, rezygnację z f2, pięknego bokeh itd. Zatem bardzo pożądana odmiana, która otwiera w człowieku pewne nowe rewiry i wyrywa ze sztampy. Ostatnio oglądam przeróżne portale foto (nie, nie, nie zacznę znowu psioczyć na portale) i widzę np milion pincetne zdjęcie tej samej modelki i tego samego fotografa w tej samej pozie i tym samym kadrze. Fajne zdjęcie, ale doskonale wiem, że autor już tak potrafi, a hołduje zasadzie inż. Mamonia z “Rejsu” i lubi tylko te piosenki, które już zna. Wszystko pięknie, tylko jakoś wtórnie. Autor nie robi tego komercyjnie (co bym jeszcze zrozumiał – nauczyłem się jednego i robię to 8h dziennie od poniedziałku do piątku), stąd też moje zdziwienie, że tak się zamyka. Ale ponoć z fotografią jak z boksem, możesz atakować i ryzykować, że albo wygrasz, albo dostaniesz po gębie, lub trzymać gardę przez całą walkę i przemęczyć na punkty. Ja ostatnio ryzykuje, szukam granic. Stąd też zdaję sobie sprawę, że ostatnie sesje mogą wzbudzać skrajne emocje – od zachwytu po wzgardę. No cóż, bywa:)
A skoro już o bulwersacji, to ile widzieliście portretów z pewnych warsztatów, przedstawiających pewną modelkę w berecie? I to kilkudziesięciu różnych autorów? O warsztatach już było na blogu, więc nie chcę się rozpisywać, ale dla mnie warsztaty mają uczyć patrzenia, zmuszać do bycia kreatywnym, prowokować, otwierać oczy. Budowanie PF na zdjęciach warsztatowych jest dla mnie mega słabe, bo co rusz pojawiają się dziesiątki takich samych portfolio, z tymi samymi modelkami, wizażami, nawet kadrami czy obróbką. Źle się dzieje.. ale nie o tym…

Sztuczne okno
W reakcji na te zdjęcia słyszę skrajne opinie, od najlepszej do najgorszej sesji :) Natomiast najczęściej każdy dodaje, że fajnie połączyłem zastane z okna z błyskowym. A tu niespodzianka – to połączenie to błyskowe z błyskowym! I okna nie ma, zupełnie jak w Matrixie. Okno to po prostu firanka i 2 zasłony (na setupie widać jak zmięte), zawieszone na stojaku do tła. Za firanką umieściliśmy lampę MSN 800 z Fripersa (w niektórych ujęciach także jakąś małą lampkę aby doświetlić dół kadru), tak aby prawie całkowicie ją “wypalić”. To miało być główne źródło światła dla modelki przy oknie. Natomiast druga modelka miała być oświetlona lampą nocną. W teorii moglibyśmy zatem użyć światła zastanego, które owa lampka daje, jednak przy iso 200 i przesłonie f8 jej jasność była oczywiście niewystarczająca. Zatem wrzuciliśmy do niej jedną małą lampkę z pełnym filtrem CTO. Kolejna goła lampką z CTO powędrowała za kadr po prawej, tak aby obrysować nam ciepło modelki. Światło które uzyskaliśmy było bardzo kontrastowe, zatem aby trochę (choć nie całkowicie, bo miało być kontrastowo) rozjaśnić cienie, całą scenę oświetliłem MSN 500 z beauty dishem. Kolejna lampka z CTO i gridem świeciła bądź to na nogi, bądź na Coopera, a jeszcze jedna (uff ale tego było!) z CTO błyskała w sufit i przeciwległą ścianę, tak aby rozjaśnić nam nieco odbicie sali w lustrze.
Lustrze… a no właśnie, sala była pełna luster (hmm czego się mogłeś Piechu spodziewać w “Sali Lustrzanej”) i okien. Co nie jest dobrym połączeniem z błyskaniem, bo przede wszystkim lampy widać na każdym kroku, co ogranicza możliwości kadrowe, a po drugie okno w kadrze ze światłem zastanym jest ciemną plamą… A tu przecież ewidentnie widać, że światło z okna musi być mega jasne:) Problemy, problemy. Najczęściej to co wydaje się na pierwszy rzut oka banalnie proste, w praniu wymaga od nas najwięcej i zmusza nas do kreatywnego wysiłku.

napisał Lukasz
10 komentarze
Maciej Gowin - Lukasz, fajne foty, przeczytalem co pisales o kulturze osobistej Anglikow i raczej sie nie zgodze :) moze i faktycznie na sedziego tak strasznie nie jada ale juz na pilkarzy leca takie wiazanki ktore ciezko powtorzyc i przetlumaczyc, moze dlatego ze to Yorkshire …co do zmian godzin pracy kiedy gra reprezentacja Anglii to fakt – meczyk to “swietosc”.
Mariusz Zając via Facebook - Kurcze każdy mówi że tam jakaś akcja , jakiś health brusz… a mordka wycyckana jak ta lala… :) no ale dobra rozumiem, takich tajemnic sie za darmo nie zdradza….
Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - co ty ja jestem leszcz z obrobki :) Choc chcialbym sie nauczyc. Zadnych specjalnych patentow oprocz jakiejs akcji skin smooth ktora dostalem od kogos 100 lat temu, no i szpachlowania healing brushem
Mariusz Zając via Facebook - Łukaszu, retuszując swoje modelki/modeli używasz techniki separacji częstotliwościowej czy jakiś inny masz patent ?
Tomasz - kozackie!! podziwiam
Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - serio?
Adam Doroziński via Facebook - To gdzie trzeba się wpisać, jak na blogu wtyczka od fejsowych komentarzy daje mi w pysk komunikatem “Wtyczka komentarzy wymaga parametru href.”
Lukasz Piech Strobist Fotografia via Facebook - wpisy tu nie wchodza do konkursu :)
Adam Doroziński via Facebook - Bo światło z grida przybiera kształt oczka grida. Przy czym jak się zacząłem zastanawiać, to wcale to “zawsze okrągłe” nie jest takie oczywiste. Wyobraź sobie, że jakiś wariat założy grid na stripbox…
Michal Deluga via Facebook - Snoot jest z reguły długi, więc wydostające się światło to głównie promienie równoległe do krawędzi (plus trochę odbić od ścianek w środku). Stąd też jeśli otwór snoota mamy prostokątny to światło też będzie prostokątne. Z tego co też mi wiadomo to światło z grida zależy od wzoru grida (czyli oczek). Jak są sześciokątne to pewnie coś blisko koła będzie. :-)